W jaskini lwa cz. 2 – Panie z dziekanatu

Niedawno opisywałem moje sposoby na załatwienie spraw w dziekanacie, dziś trochę o mitycznych „stworach” zamieszkujących jaskinię zwaną dziekanatem. Opowiadanie historii o paniach z dziekanatu są często jednymi z głównych atrakcji imprez studenckich. Niestety większość z nich jest po prostu ubarwionych, chociaż w każdym kłamstwie jest ziarnko prawdy.

W swojej „karierze” zwiedziłem kilka dziekanatów i jeszcze więcej poznałem pań w nich zasiadających. W gwarze studenckiej przyjęło się mówić „pani z dziekanatu” zapominając o tym, że mamy równouprawnienie i za biurkami uczelnianych sekretariatów zasiadają także panowie. Z takim miałem kontakt tylko raz. Pan był sympatyczny i w miarę konkretny, chociaż przyznam szczerze, że nie załatwiałem u niego spraw „życia i śmierci”.

Z paniami w dziekanacie spotykałem się znacznie częściej. Żeby uprzedzić złośliwe komentarze w tym przypadku słowo „spotykałem się” jest użyte wyłącznie w kontekście służbowym! Zapewne tych, którzy czekają tu na jakieś pikantne anegdotki dotyczące zachowania pracownic dziekanatu wobec studenta chyba rozczaruję. Większość pań u których załatwiałem sprawy była po prostu miła. Kilka nawet się uśmiechało. Niestety jak wszędzie zdarzają się też czarne owce.

Pierwsze dziwne starcie z panią z dziekanatu miałem już po pierwszym semestrze na uczelni. Kiedy po raz pierwszy w życiu zdawałem indeks po sesji zapytałem czy mam zostawić indeks czy tylko kartę zaliczeń. Usłyszałem od przyjmującej dokumenty jakiś niezbyt sympatyczny tekst, nie bardzo pamiętam jak to szło, ale była to odpowiedź w stylu „co się pan głupio pyta”? Odrzekłem, że ja pierwszy raz dlatego pytam. W odpowiedzi usłyszałem tylko „to wszystko, do widzenia”.

Pomyślałem sobie wtedy, że coś musi być w tych opowieściach o paniach z dziekanatu, jednak przy kolejnej wizycie trafiłem na „miód kobietę”, która powitała mnie z uśmiechem i w bardzo przyjaznej atmosferze załatwiłem swoją sprawę.

Wracając do tych mniej miłych spotkań, całkiem niedawno w pewnej sprawie miałem skontaktować się z konkretną pracownicą, która piastowała w tym dziekanacie funkcję kierownika. Zadzwoniłem więc na podany numer i po tym jak się przedstawiłem usłyszałem pytanie „z którego pan jest roku”? Gdy zaczynałem tłumaczyć, że „nie jestem z żadnego roku” głos w słuchawce przerywał mi i jak automat powtarzał swoje pytanie. Dopiero stanowcze „z panią kierowniczką poproszę” skutecznie przerwało tą bezowocną wymianę słów.

Więcej „ciekawych” kontaktów z paniami z dziekanatu nie pamiętam. W dziekanacie jak w życiu, zawsze trzeba pilnować swojego interesu. Jak to w jednym z komentarzy wspomniał kolega lRem pani z dziekanatu zwyczajnie zignorowała jego sprawę i dopiero interwencja u dziekana okazała się rozwiązaniem problemu. Niestety pracownicy dziekanatu mają skłonności do zapominania i niedbalstwa. Wiele rzeczy robią „na odwal się”. No ale niestety tak jest w wielu polskich urzędach.

W przypadku kontaktów z paniami z dziekanatu ważne jest zachowywanie terminów, szczególnie godzin w których dziekanat jest otwarty. Jeśli na drzwiach napisane jest „godziny przyjęć dla studentów od 8 do 11 istnieje wysokie prawdopodobieństwo, że o 11:01 nie zostaniesz już obsłużony, dlatego lepiej wybrać się nieco wcześniej niż kilka minut za późno. Niestety przestrzeganie terminów jest jednostronne, godziny przyjęć studentów potrafią być skrócone z przeróżnych dziwnych powodów, ja spotkałem się ze skróceniem pracy dziekanatu z powodu „ataku zimy” oraz „alarmu powodziowego”.

Podobnie jest też z terminami których trzeba dotrzymywać, chociaż tu istnieją ustępstwa, którymi „dziekan zajmuje się wyjątkowo”. W drugą stronę działa to bardzo różnie. Sformułowania „odpowiedź będzie na początku przyszłego tygodnia” oznacza, że musimy dzwonić do dziekanatu od poniedziałku, a odpowiedź może pojawić się nawet w czwartek. Pamiętaj jednak, żeby zawsze okazywać szacunek i zainteresowanie sprawą.

Na koniec jeszcze jedna, myślę, że dobra rada. Jeśli chcesz, żeby panie z dziekanatu traktowały Cię miło i kulturalnie ty też musisz być dla nich miły i kulturalny!

Dodaj komentarz