Profesorowie na pierwszym roku czyli jacy właściwie są nauczyciele akademiccy?

Już chyba na większości uczelni semestr ruszył pełną parą. Dla studentów pierwszego roku to już druga połówka. Wydaje się wam, że przez pierwsze półrocze poznaliście już wszystkie tajniki uczelni? Możecie być w błędzie. Student na pierwszym semestrze traktowany jest ulgowo, niby wszyscy temu zaprzeczają, jednak pierwszoroczny zawsze może czegoś nie wiedzieć i swoimi pytaniami (przez pracowników uczelni uznanymi za „głupawe”) nie rozdrażni wykładowców i pań z dziekanatu tak jak student „etatowy”. Dziś postaram się opowiedzieć Wam o swoich nauczycielach akademickich, których spotkałem na pierwszym roku.

Czym więc może zaskoczyć Cię drugi semestr? Ano po pierwsze nowymi wykładowcami, „szczęściarze” zapewne już w pierwszym mięli okazję spotkać się z uczelnianymi „oryginałami” – chodzi mi oczywiście o wykładowców i asystentów (prowadzących ćwiczenia, seminaria czy laboratoria). Ja pamiętam, że na pierwszym semestrze trafiłem na taką „perełkę” – matematyka, który momentami bywał w innym świecie, potrafił się nagle roześmiać do ściany albo bez jakiegoś uzasadnionego powodu krzyknąć coś na cały głos. Ogólnie bardzo pozytywna postać, jednak na pierwszych zajęciach nie bardzo wiedziałem czy trzeba się go bać czy też nie.

W drugim semestrze natrafiłem zaś na innego uczelnianego asa, który na ćwiczeniach zwyczajnie przysypiał. Siadał za biurkiem, mówił coś, po chwili milkł i zamykał oczy. Sen nie trwał długo, pan doktor po chwili się budził i kończył swój jakże filozoficzny wywód, który na twarzach większości studentów wywoływał dyskretny uśmiech.

Była też jedna pani doktor, która wiecznie miała inne zdanie niż wykładowca i autorzy książek. Na seminariach studenci mięli za zadanie opowiedzieć jej czego nauczyli się z książki i wykładu, po czym wspomniana pani wykładała ten sam temat ze swojego punktu widzenia. W rezultacie na koniec by zaliczyć zajęcia seminaryjne i egzamin z wykładu z tego samego przedmiotu musieliśmy uczyć się z dwóch różnych źródeł.

No ale na drugim semestrze nie spotkałem tylko opisanych wyżej przypadków. Jedne z zajęć ćwiczeniowych prowadziła młoda pani magister, od nas studentów starsza o jakieś 5-7 lat – swoją drogą to mogłaby być koleżanka którą mogliśmy zabrać na piwo. Wspomniana pani mimo, że na pierwszych zajęciach zapowiadała, że ocenia surowo i jest nieustępliwa okazała się bardzo fajną prowadzącą. Zawsze można było zwrócić się do niej po poradę, zawsze można było przyjść na konsultacje, a jak miała czas przyjmowała nawet poza wyznaczonymi godzinami. Od tamtej pory polubiłem magistrów, jak się później okazało nie wszyscy są jednak tacy ok.

Na drugim semestrze miałem też przyjemność uczęszczania na wykład do profesora. W prawdzie był to tylko profesor nadzwyczajny, jednak gdy zobaczyłem literki „prof” przy nazwisku poczułem respekt i przyznam, że trochę obawiałem się, że mogę spotkać jakiegoś nadętego bufona, który będzie chciał popisać się swoją wiedza przed studentami pierwszego roku. Okazało się bardzo miło, na zajęciach bywał nieco sztywny ale za to na kolokwiach okazał się bardzo ludzki. Zadania dał proste, a gdy wszyscy pisali oddał się lekturze prasy codziennej i tylko od czasu do czasu zerkał czy aby ktoś nie sięgnął po niedozwolone pomoce. Ciekawy okazał się również egzamin ustny u pana profesora. Jako, że na pierwszym roku mieliśmy tylko zaliczenia pisemne było to moje pierwsze takie spotkanie w „cztery oczy”. Spodziewałem się, że zasypie mnie pytaniami, a jak będę coś dukał to się wkurzy. Okazało się, że egzamin wyglądał bardziej jak rozmowa, siedzieliśmy w wygodnych fotelach, a pan profesor toczył ze studentem coś na wzór rozmowy. Stres okazał się zbędny.

To chyba na dziś tyle, chociaż na pierwszym roku miałem znacznie więcej wykładowców, zarówno tych „fajnych”, jak i tych do których w życiu nie chciałbym wrócić powyżej opisałem te postacie, które jakoś szczególnie zapadły mi w pamięci. Jeśli na swoim pierwszym roku mieliście jakiś ciekawych prowadzących albo wykładowców zapraszam do podzielenia się wrażeniami w komentarzach poniżej.

Dodaj komentarz